Odbiłem się od ściany i podszedłem do dziewczyny, łapiąc ją za nadgarstek. Odwróciła się i spojrzała na mnie pytającym wzrokiem.
– Cześć – powiedziałem, szeroko się uśmiechając – widzieliśmy się wczoraj, pamiętasz? Jestem Ignacy.
Blondynka uścisnęła moją wyciągniętą dłoń, wciąż nie wiedząc do końca, dlaczego zagadałem.
– Jennie – odpowiedziała.
– Miło poznać. Gdzie idziesz? Na zewnątrz? – zacząłem swoje trajkotanie, a oczywistym było, że nowa koleżanka kierowała się na dwór, bo stała przy samych drzwiach.
– Chcę zagrać w kosza – powiedziała po chwili namysłu – idziesz też?
– Pewnie! – ucieszyłem się i poprawiłem ramię czarnego plecaka na ramieniu.
Swoje rzeczy rzuciłem na brzeg boiska i odwróciłem się do Jennie, która już trzymała piłkę. Wpatrywała się we mnie w skupieniu i po chwili zaczęła grę. Co chwila odbieraliśmy sobie piłkę i trafialiśmy do kosza przeciwnika, a musiało to wyglądać dość ciekawie, gdyż różnica wzrostu pomiędzy mną a dziewczyną była dość duża. Kiedy jednak zadzwonił dzwonek, rozproszyłem się i wpadłem na nią, taranując ją i przy okazji przewracając się na nią. Jestem chodzącą gracją, mówiłem już?
Podniosłem się i pomogłem wstać Jennie, po czym zapytałem:
– Nic ci się nie stało? Przepraszam.
– Może tylko trochę boli mnie głowa – odpowiedziała – wiesz co?
Popatrzyłem na nią pytająco, unosząc lekko podbródek.
– Po lekcjach musimy zrobić dogrywkę, bo mamy remis – powiedziała i uśmiechnęła się lekko.
<Jennie?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz