piątek, 31 sierpnia 2018

Od Ignacego cd Alberta

 – Oczywiście, że nie – odpowiedziałem i spotkałem się z zaskoczonym wzrokiem chłopaka – żartuję, nie po to tu jesteśmy, żeby sobie patrzeć na fabrykę z zewnątrz. Czas poznać historię zdjęcia od środka.
     Przeszliśmy wśród roślin dzikiego ogrodu i stanęliśmy przed wielką, stalową bramą dwuskrzydłową. Pokryta była rdzą. Pchnąłem ją lekko i ustąpiła, wpuszczając nas. Znaleźliśmy się w pustym korytarzu z zaciekami na ścianach. Wisiały też na nich obrazy, jednak ząb czasu nadgryzł je i uniemożliwił mi obejrzenie tego, co przedstawiały.
 – Znasz historię tego miejsca? – zapytałem, wciąż wpatrując się w ramki i zniszczone płótno.
 – Znam – odpowiedział krótko Albert i skręcił do pomieszczenia obok, żebym nie zasypał go kolejnymi pytaniami.
     Chyba nie przewidział jednak, że udam się za nim. To, co zobaczyłem, zajęło mnie chwilowo. Przestronna sala pełna starych taśm produkcyjnych z antresolą, na której stały wielkie pojemniki, oświetlona była przez promienie słońca wpadające przez jedno z okien. Z drugiego wystawały gałęzie drzewa. Przejechałem dłonią po jednej z maszyn i strzepałem grubą warstwę kurzu z palców.
 – Pewien Niemiec produkował tu słodycze – odezwał się niespodziewanie Albert.
    Odwróciłem się, by go zobaczyć i zauważyłem go na schodach prowadzących na antresolę.
 – Coraz to nowi inwestorzy chcieli nawiązać z nim współpracę. Tylko jeden z nich odkrył, że składnik wytwarzanych produktów był silną trucizną. Wtedy też właściciel dokonał na nim morderstwa – chłopak urwał i wzruszył ramionami.
    Patrzyłem na niego, mając szeroko otwarte oczy. Zastygłem i po prostu słuchałem tej dramatycznej historii.
 – Później zmielił go w jednej z tych maszyn – wskazał ręką na salę – a, gdy kolejni ludzie pojawiali się tutaj, zabijał kolejny raz i kolejny. Z trupów wyrabiał nowy gatunek słodyczy, który miał olbrzymi popyt.
     Wzdrygnąłem się mocno i zamiast zaniepokoić się, poczułem coś w rodzaju smutku. Podszedłem do Alberta, jednak ten zaczął się wspinać po schodach wyżej i wyżej. W końcu zatrzymał się i zdołałem go dogonić.
 – Miejsce od lat jest opuszczone, a budynek grozi zawaleniem. Niemiec został przyłapany na morderstwie, reszta wyszła na jaw i został powieszony.
    Nie rozumiałem, dlaczego Albert mówił to z taką obojętnością. Podejrzewałem, że podkoloryzował nieco całą historię, gdy zobaczyłem cień chytrego uśmiechu na jego twarzy. Nie zdążyłem jednak zapytać, bo usłyszeliśmy odgłos przewracanego żelastwa. Ktoś wszedł do środka i prawdopodobnie się potknął, bo naszym uszom doszła także głośna „Kurwa mać”.




<Albert?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz