Ranek spędziłem przy kubku mocnej kawy - całą noc grałem na skrzypcach, zamiast spać. Westchnąłem i spojrzałem do góry, wprost na niebo. Skrzywiłem się, gdy zauważyłem, że zacznie padać zanim wejdę do budynku... I tak, jak pomyślałem, tak w tym samym momencie lunęło. Spanikowałem i truchtem dobiegłem pod dach akademii... No, prawie. Zderzyłem się z kimś. Podparłem się łokciem o ziemię, która stała się błotnista i brudna. Szybko wstałem, podając rękę - jak się okazało - chłopakowi, który na mnie wpadł. Gdy wstał, mocno go pociągnąłem, żebyśmy stali pod dachem. Puściłem go, odsunąłem się i spojrzałem na rękawy koszuli, którą wyjątkowo ubrałem. Biały materiał stał się przezroczysty, pokazując tym samym całą moją klatkę piersiową, brzuch i plecy.
- No niee - jęknąłem, marszcząc brwi.
- Stało się coś? - skierowałem wzrok na chłopaka. Wysoki, jednak chyba odrobinę niższy ode mnie... Albo tak mi się wydawało bo był chudy? Mrugnąłem, zdając sobie sprawę że wgapiam się w jego ciało i odwróciłem wzrok. Odchrząknąłem, próbując się jakoś zasłonić zakładając ręce na siebie, ale żeby nie wyglądało to dziwnie... Niestety, nie udało mi się i zaczerwieniony ruszyłem biegiem przez korytarze najszybciej jak mogłem do męskiej szatni, żeby się przebrać. Gdy do niej dotarłem, była pusta. Nikogo nie było. Odetchnąłem z ulgą, siadając na ławce. Swoją torbę położyłem tuż obok. Podszedłem do swojej szafki i gdy ją otworzyłem, wrzuciłem do niej koszulę. Wyjąłem ręcznik z zamiarem otarcia się gdy drzwi otworzyły się z hukiem, a w nich pojawił się ten sam chłopak. Dyszał jakby przebiegł cały maraton.
- T... Twój telefon - powiedział, siadając na ławce po zamknięciu drzwi.
- Telefon? - Czy ja brałem dzisiaj telefon ze sobą? Przecież rano go szukałem...
Spodnie. W jednym momencie zacząłem przeszukiwać kieszenie kiedy zdałem sobie sprawę, że są puste. Bez słowa skierowałem swoją rękę po mój telefon, dopiero po chwili zdając sobie sprawę z tego jak się eksponuję.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz