– Czy to jakaś fabryka? – zapytałem.
– Tak, kiedyś produkowano tam słodycze. Znalazłem ją na obrzeżach miasta całkiem przypadkowo – z jego wypowiedzi biło zainteresowanie tematem, jednak po chwili Albert odebrał ode mnie swoje fotografie.
– Świetne zdjęcie. Promienie słońca jeszcze bardziej podkreślają ponury charakter tego miejsca, mimo że powinno być na odwrót. Naprawdę ładne – powiedziałem z uznaniem.
Po chwili chłopak podziękował nieco podejrzliwym tonem, wstał i otrzepał kolana z kurzu. Podążyłem za jego przykładem.
– Jestem z II klasy tanecznej, a ty? – spytałem, widząc, że chłopak ma zamiar odejść.
– II muzycznej. – odpowiedział i ruszył w stronę sali, gdzie niedługo miały zacząć się jego lekcje.
Po kilku godzinach spędzonych w szkole powróciłem pamięcią do początku dnia. Parę minut wcześniej rozpoczęła się przerwa, więc wyciągnąłem z kieszeni swój telefon z zamiarem odszukania fabryki, o której opowiedział mi Albert. Czarne urządzenie odnalazło lokalizację owej fabryki po wpisaniu nazwy miasta wraz z funkcją, jaką pełniła. Nie było o niej jednak żadnych informacji poza tym, że właścicielem był Niemiec, który zginął w czasie wojny. Zainteresował mnie ten temat do tego stopnia, iż zacząłem szukać Alberta na korytarzach. Przerwa się kończyła, jednak znalazłem chłopaka za szkołą, gdzie samotnie stał wyprostowany, wpatrując się w ekran swojego telefonu. Gdy go zawołałem, odwrócił się trochę zaskoczony i lekko zirytowany.
– Pójdziemy do tej opuszczonej fabryki?
<Albert?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz