Strony

niedziela, 19 sierpnia 2018

Od Ignacego CD Marcus

     Dopiero, gdy chłopak zniknął mi z pola widzenia, zorientowałem się, że na chodniku moknął najprawdopodobniej jego telefon. Szybko go podniosłem, narażając się na spadającą z nieba wodę i zacząłem biec w kierunku, gdzie zniknął mój kolega. Będąc w połowie długiego korytarza, wydawało mi się, że go ujrzałem. Niestety wpadłem prosto na jakiegoś pierwszaka i staranowałem go, po czym rzuciłem przepraszające słowa. Wcześniej poznany chłopak jednak zniknął mi z oczu. Miałem nadzieję, że skierował się do szatni, więc i tam pobiegłem. Po drodze, jak zwykle dobiłem do dwóch innych osób i jednego nauczyciela, który zmierzył mnie wrednym spojrzeniem, lecz uciekłem, nim zdążył zareagować. Wpadłem do szatni, gdzie znajdował się poszukiwany przeze mnie uczeń.
 – T...Twój telefon – powiedziałem, ciężko oddychając.
 – Telefon? – zdziwił się chłopak, po czym zaczął przeszukiwać swoje kieszenie.
     Usiadłem, patrząc na niego, a uświadamiając sobie, że jest półnagi, zlustrowałem jego sylwetkę. Zgarbiony oparłem łokcie na kolanach i dokładnie oglądałem każdy mięsień widoczny przede mną. Wtedy też czarnowłosy spojrzał na mnie, wyciągając rękę po zgubę i jakby przypominając sobie o swoim wyglądzie, lekko zaczerwienił się. Ja także się speszyłem, bo zostałem przyłapany na spokojnym oglądaniu ciała mojego kolegi. Po chwili jednak odezwałem się:
 – Chyba coś trenujesz, co nie?
     Ach, brawo Ignacy, mistrzu konwersacji. Oby tak dalej!
  – Biegam, pływam... robię dużo rzeczy. – mówiąc to, chłopak wzruszył lekko ramionami i wziął ode mnie swój telefon.
     O tym, że wpisałem do niego swój numer, miał się dowiedzieć nieco później.
 – Ignacy. – powiedziałem, wstając i wyciągając rękę. – Nazywam się Ignacy Park. Jestem z II klasy tanecznej.
      Głośny dźwięk dzwonka rozbrzmiał po korytarzach, wzywając uczniów na lekcje. Nadal jednak wpatrywałem się w twarz czarnowłosego chłopaka, który wydał mi się jeszcze bardziej onieśmielony moim gestem.
 – Marcus Dahlquist z II muzycznej. – odrzekł w końcu, ściskając swoją chłodną dłonią moją.
    Jeszcze raz zlustrowałem sylwetkę Marcusa, nie kryjąc się z tym zbytnio, po czym rzuciłem słowa pożegnania i z uśmieszkiem wyszedłem z szatni, by udać się na lekcje.

<Marcus?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz